Archiwum 10 października 2004


Prawie po przebudzeniu...
10 października 2004, 11:14

Trzeba się wyrwać z tych szponów monotonii, bo wciąga mnie coraz bardziej i tak to się skończy, że jeszcze ją polubię, a tak być nie może...

Miałam w nocy małą powódź... Ja nie wiem co robiłam przez sen, czy tańczyłam, biłam się z kimś czy chuj wie co, ale mój jeden niekontrolowany zamach ręką spowodował wylanie się pełnej szklanki wody... Której zawartość zalała wszystkie moje piękne zeszyty, lampe która nie chce się włączać i radio-budzik, który jeszcze jakimś cudem działa...

A tak wogóle to wkurwia mnie to już wszystko... Jak można zabić kogoś, za to, że kibicuje innej drużynie?
Rozumiem, że nie dażą się wzajemną "sympatią", ale żeby zabić? Aż tyle wart jest jakis klub piłkarski...? Dla mnie to wszystko jest chore...


I tym pesymistycznym akcentem zakończą tę notkę, bo weekend się kończy więc za wesoło nie może być...